Bardzo dawno - w moim nowym już rozdziale życia, usłyszałam zdanie
„ Kochać siebie”
Byłam wtedy w totalnym szoku.
- Jak to kochać siebie?- To jakiś absurd , toż to czysty egoizm- pomyslałam.
Kochać to trzeba bliźniego, to jemu oddawać wszystkie swoje siły,
miłość i szacunek, a ja to nie… ja to na końcu albo i wcale.
Potem jednak nadeszła chwila refleksji. Kochałam i co? Pokonana, posiniaczona, końcówką sił doczołgałam do mojego „drugiego lepszego brzegu”
- Gabryśka - pomyślałam - sama widzisz - nie tędy droga, ten trop z kochaniem siebie, może być dobry.
- Nawet przykazanie miłości -w całości brzmi
„ Kochaj bliźniego, jak SIEBIE samego” . No tak, tylko tej drugiej części jakoś nie słyszałam, ani w domu ani na lekcjach religii.
Samolotami nie latam, lecz z tego co mi wiadomo, jest tam taki komunikat, że w razie niebezpieczeństwa należy najpierw ratować siebie, a potem dopiero można pomagać innym.
Jak ja miałam kiedyś kochać innych , skoro sama nie miałam prawa nawet do popołudniowej drzemki po nocnej zmianie. Sama sobie dałam prawo, by mnie tak traktować. Matka Polka - to przecież matka męczennica - myślałam. Im bardziej będę „ zajechana” tym bardziej będą mnie szanować.
Tiaaaa - szanowali…
- Co znaczy kochać siebie ? - Zaczęłam drążyć temat.
1) Kochaj swoje ciało
Masz je tylko jedno, które musi wystarczyć na 60,70,80,90… lat. Nikt nie da Ci nowego , a Ty jedna wiesz, co się w nim dzieje tylko daj mu dojść do głosu. A ja zagłuszałam jak się dało. Latałam na aerobik, siłownię, basen - a potem nastał czas, gdy nie mogłam po schodach zejść o własnych siłach do WC
2) Kochaj swój umysł
Daj mu odpocząć. Wyłącz na chwilę tv, komputer, telefon - nie każ mu ciągle żyć życiem innych i przestań kręcić w kółko „ myślowe młynki „ .
Myjesz się codzień , a umysł - masz jak wysypisko śmieci. Wyczyść go - zamilknij .
I tu z pomocą przyszli buddyjscy mnisi i ich trwanie w ciszy i niemyśleniu.
Ach jaka ulga - w umyśle, nagle zrobiło się więcej miejsca, zaczęły wpadać do głowy nowe odkrywcze pomysły - bo zyskały miejsce
3)Kochaj swoje serce
Ono przecież kocha Cie cały czas - od pierwszego uderzenia, jeszcze w łonie mamy. Podziękowałaś mu kiedyś za to, że bije dla Ciebie 75 razy na minutę, za to że bije równo ? Nie - i dlatego był czas, że w Klinice Kardiologicznej na Izbie Przyjęć już mnie znali. Teraz nie kończę dnia bez podziękowania sercu za jego równe bicie
i za to, że robi to tylko dla mnie, bo jest pełne miłości.
Można by tak wymieniać i wymieniać. Od tamtej pory zmieniło się wszystko, nie jest idealnie - ale na pewno inaczej, ciągle jeszcze jestem w drodze i ciągle się uczę.
Jak na zawołanie - spotykam osoby, które zawsze nauczą mnie czegoś nowego. Kocham Gabryśkę - bo fajna jest, tyle przeszła i MA TĘ MOC, a ma jej coraz więcej.
I mało tego, bardzo lubię przebywać w jej towarzystwie , dlatego też niewiele zakazów jest mnie w stanie - póki co - przerazić.
Mam wrażenie, że życie mnie do tego właśnie przygotowywało.
Kochacie, lub chociaż przyjaźnicie się sami z sobą?