"...jeśli coś nie wychodzi, to trzeba najpierw zadbać o siebie, posłuchać swojej intuicji, bo wszystkie odpowiedzi są w nas, a nie w księdzu. (...) można głośno wyrażać swoje zdanie i nie wolno dać sobie wmówić, że jest się złym człowiekiem. "
To słowa niezwykłej kobiety Gabriela Kotas, która wyszła ze swojej strefy komfortu i podjęła bardzo ważny i trudny temat - związku kobiety z księdzem!
Zapraszamy do bardzo osobistego wywiadu:
Studio Million: Na początku prosimy o krótkie odpowiedzi:
a) kawa czy herbata:
- Zdecydowanie kawa. Herbaty nie piję wcale - za to Rooibos - litrami.
b) kot czy pies:
- Pies, nasz nieodżałowany foksterier, Teodor - na zawsze zostanie w naszej pamięci.
c) wolisz sięgnąć po książkę czy włączyć film:
- Oczywiście - książka.
d) kryminał czy romans:
- Romans.
e) uwielbiasz… medytować.
f) nie znosisz… kłamstwa i życia na pokaz.
g) zupa z maggi czy bez:
- Obecnie - bez.
S.M. Gabrysiu, masz na swoim koncie już pokaźny wachlarz swojej twórczości. Kiedyś pisałaś książki dla dzieci oraz wiersze, z czasem zaczęłaś wydawać powieści, które mają coś ważnego Światu przekazać. Skąd taka zmiana obszaru zainteresowań?
Gabriela Kotas: Myślę, że ta zmiana jest wprost proporcjonalna do odwagi, której mam coraz więcej. Dużo w swoim życiu przeszłam i tak, jak kiedyś już opowiadałam, odsłaniałam się bardzo powoli. Najpierw w wierszach - w których każdy mógł wyczytać to, co chciał. Wiersze to też moje życie, chociaż może bardziej - moje emocje. Porównując moje pierwsze wiersze, które były jeszcze pełne nostalgii, żalu i bezradności - do obecnych, sama przed sobą z radością przyznaję: "WOW! Gabryśka - ale zmiana".
W książkach dla dzieci zawierałam to, co sama chciałabym przeczytać jako dziecko. Z ogromną satysfakcją przekonałam się, że zarówno moje pisanie, jak i spotkania autorskie, zdobyły dziecięcą aprobatę. Chętnie też wracałam w czasy swojego dzieciństwa, by je wspominać i uwiecznić.
Teraz nadszedł czas na to, bym odważniej pisała o swoich życiowych doświadczeniach, gdyż jest we mnie coraz więcej odwagi.
S.M.: W swojej ostatniej książce, „Uśpione niebo”, podjęłaś się poruszenia trudnego tematu. Po pierwsze, niespełniona miłość i złamane serce, po drugie, winowajcą uczyniłaś księdza. Czy to świadomy zabieg, który wymyśliłaś na potrzeby fikcji literackiej, czy może ktoś był dla Ciebie inspiracją?
G.K.: Kiedyś, w moim „ poprzednim życiu”, jak je nazywam, czyli przed 40-tką bardzo aktywnie uczestniczyłam we wspólnotach, działających blisko kościoła. Pierwsze takie ostre zderzenie z rzeczywistością miałam podczas wyjazdu na „Oazę”.
Miałam wrażenie, że cała nasza grupa przyjechała tam po to, by ta jedyna - mogła się w nią wtopić. Ale wtedy jeszcze człowiek był pełen ideałów i szybko zapomniał. Potem jednak szybko przekonałam się, że te ideały nie istnieją. Duchowny, któremu kiedyś zaufałam, że uratuje moją rodzinę, dołożył wszelkich starań, aby stało się odwrotnie. Wykorzystał zdobyte zaufanie, moje zagubienie i słabość, by dolać oliwy do ognia, który miał zgasić. A potem? Potem już go nie było, tzn. był i jest dalej, co więcej - broni swoimi naukami „nierozerwalności małżeństwa”. Zastanawiam się czasem - jak długo jeszcze i czy dobrze mu się żyje z poczuciem, że to, co głosi, a co czyni - to dwie różne sprawy.
Wiersz, jakim rozpoczynam książkę "Uśpione niebo", to moje „głośne rozmyślania” na ten temat.
Co straciłam i co zyskałam? Teraz już trudno się nad tym zastanawiać. Gdyby nie te wszystkie wydarzenia, pewnie byłabym teraz w całkiem innym miejscu. Widać tak miało być i jestem za to wdzięczna. Jednak nie każda z historii kończy się podobnie jak moja. Znam historię, zakończoną chorobą psychiczną porzuconej przez księdza kobiety, znam też taką, która zakończyła się samobójstwem. Ile jest takich historii?
S.M. W jednym z postów napisałaś: „Czas przerwać milczenie”. Przybliż Czytelnikom, co konkretnie miałaś na myśli?
G.K.: I tu nawiążę do poprzedniej odpowiedzi. Czas przerwać milczenie - dlaczego o tym głośno się nie mówi?! Myślę, że dlatego, że większość kobiet uwikłanych w związki z księżmi, jest mężatkami i one żyją tym swoim podwójnym życiem w ciszy, nie mając komu się zwierzyć. Bo przecież tak łatwo jest innym od razu osądzać - grzesznica. Tak są zmanipulowane, że nawet gdy zostają porzucone, nie mają odwagi się odezwać. Ktoś w recenzji książki tak pięknie napisał, że zaczyna się mówić o pokrzywdzonych dzieciach, a co z tymi kobietami?
I nie chodzi tu o to, bym broniła kobiet, które zdradzają swoich mężów, bo to jest osobny temat. Wiele mężatek żyje w nieszczęśliwych związkach, jednak różnych przyczyn, zazwyczaj religijnych, chcą uniknąć rozwodu i rozpadu rodziny. Zdarza się, że wtedy szukają pomocy u księży, co czasem przynosi opłakane skutki.
Są też i wolne kobiety, które dopiero co szukają swojej drugiej połówki. Duchowny nie powinien dawać nadziei żadnej kobiecie a jeśli już tak się stanie (niektórzy mijają się jednak z powołaniem), wziąć odpowiedzialność za swoje czyny i zerwać z kapłaństwem. W przeciwnym wypadku wszystko co robi jest zakłamaniem, mówiąc bardzo delikatnie, szkodzi zarówno kobiecie, z którą się spotyka, jak i całej religii katolickiej.
Nikt nie zrozumie takiej kobiety lepiej niż druga kobieta, po podobnych przejściach, więc myślę że czas przerwać milczenie i wzajemnie się odnaleźć i ratować to - co jest do uratowania, poprzez wzajemne wsparcie i zrozumienie. Piszcie do mnie, lub w komentarzach, jeśli tylko macie ochotę.
S.M.: Czy to prawda, że jesteś jedną z bohaterek „Uśpionego nieba”?
G.K.: Myślę teraz, w której z bohaterek mnie nie ma (śmiech). Chyba jestem po trochę w każdej z nich. Najwięcej jest mnie w Annie, ale widzę siebie również i w Grażynce , która kiedyś ciągnęła „za uszy” swoją przyjaciółkę, by jej pomóc wyprostować ścieżki. Jestem i w cioci Marii - szydełkującej godzinami chusty, no i oczywiście w wyjeżdżającej na Wschód Aldonce, masującej stopy tamtejszym mieszkańcom.
S.M. : Czy poprzez swoją twórczość odczuwasz w sobie pewnego rodzaju misję? Czy masz może innego rodzaju cel bądź motywy?
G.K. : Ja wiem, że każdy ma do przebycia swoją drogę i przeszkody do pokonania, ale mnie osobiście kiedyś zabrakło takiej „ Gabrysi” która napisałaby książkę o tym, że trzeba zawalczyć o siebie, o swoje życie, że „z pustego i Salomon nie naleje”. O tym, że jeśli coś nie wychodzi, to trzeba najpierw zadbać o siebie, posłuchać swojej intuicji ,bo wszystkie odpowiedzi są w nas, a nie w księdzu. O tym, że można głośno wyrazić swoje zdanie i nie wolno dać sobie wmówić, że jest się złym człowiekiem.
Ja tego kiedyś nie wiedziałam, teraz to wiem i jeśli na świecie jest chociaż jedna kobieta, która po przeczytaniu którejś z moich książek uwierzy w siebie, to moja misja będzie spełniona.
S.M.: Jakie są Twoje dalsze plany w obszarze pisarstwa?
G.K.: Myślę, że wiersze zostaną, bo one są potrzebą chwili. To taki mój wentyl dla emocji. Do pisania dla dzieci raczej już nie wrócę, chociaż nie mówię „nigdy”. Po wydaniu „Uśpionego nieba” widzę, że to jest moja droga. Piszę teraz drugą część, bo ta historia musi mieć swoje zakończenie, a potem… Potem z pewnością przyjdzie kolejne natchnienie i dowiem się - co dalej. Nauczyłam się już nie planować, tylko iść za głosem serca.
Dziękuję bardzo za ten wywiad ❣️ Zgadzam się z każdym słowem.
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejną część , bardzo jestem ciekawa 🤔jak ta historia się zakończy ❣️Mam nadzieję, że dobrze, bo takie lubię najbardziej 🥰
Bardzo dziękuję i powiem szczerze - sama jeszcze nie wiem. Nie mam planu. Życie bohaterów toczy się powolutku dalej , a co się wydarzy ? Sama jestem ciekawa :)
UsuńPozdrawiam serdecznie
Ach, ile ciekawych rzeczy się o Tobie dowiedziałam dzięki temu wywiadowi. Naprawdę napisałaś książkę dla dzieci?
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Ciesze się Karolciu, że mogłam trochę o sobie opowiedzieć. Informacje o wszystkich książkach napisanych przeze mnie znajdziesz w drugiej zakładce " Moje książki" . Pozdrawiam Cię serdecznie.
UsuńBardzo ciekawy wywiad. Przeczytałam go z wielką przyjemnością.
OdpowiedzUsuńDziękuję Aguniu i pozdrawiam ciepło.
UsuńZ przyjemnością i ciekawością przeczytałam wywiad z Tobą, Gabrysiu. I też jestem ciekawa jakim tropem pójdziesz w drugiej części "Uśpionego nieba". Mnie po przeczytaniu pierwszej części naszła myśl, że ciekawie byłoby przeczytać tę samą historię opowiedzianą przez owego księdza, poznać jego spojrzenie na to wszystko...
OdpowiedzUsuńWiesz Oluś - szkopuł w tym, że ja jako kobieta nie mogę pisać w imieniu księdza, bo nie znam za bardzo ani męskiej psychiki, ani męskiej logiki. Mogę pisać tylko to, co wiem i tego nie zawaham się w drugiej części użyć. Nie mogę - dlatego, żeby potem mi ktoś nie zarzucił, że fantazjuję, nie znam się, obrażam itp. Wiem natomiast jak zostały kobiety potraktowane przez księży, co przeżywały i na tym mogę się opierać. Nadzieja w tym, że może kiedyś jakiś ksiądz sam napisze - jak takie historie wyglądają z tej drugiej strony. Mogę jedynie trzymać się tego co kiedyś osobiście usłyszałam, a mianowicie " my jesteśmy tego uczeni - jak postępować gdy kobieta za bardzo się zaangażuje. - Jak? - Radykalnym cięciem " Czyli tak... do momentu , aż staje się niewygodna.
UsuńAle nic się nie martw, pojawi się... pojawi , właśnie wybiera się do niego... Maciuś. Mam tylko nadzieję, że nie jest taki wybuchowy, jak mój mąż , bo chyba nawet księdza byłoby mi żal :)))) Buziaki
Ciekawą sugestię poddała Olga Jawor i gdyby druga część była jej urzeczywistnieniem, to byłabym za. Powiedziałaś w filmiku, że "Uśpione niebo" nie jest romansem tylko opowieścią jak kobieta może się podnieść po zdradzie. Twoja bohaterka się podniosła, więc czemu druga część o dalszych jej losach(ostrzejsza, bardziej pikantna), a nie inna historia człowieka?
OdpowiedzUsuńCzemu dalsza część Iwonko? Dlatego, że ja czuję niedosyt i czytelnicy, którzy od pierwszej przeczytanej książki proszą o kontynuację. A odnośnie pisania z tej drugiej perspektywy, napisałam wyżej w odpowiedzi na komentarz Olgi. Nie podejmę się pisania z perspektywy księdza, mogę jedynie wykorzystać motyw powalającego mnie osobiście na łopatki pytania " ale o co chodzi? "Pozdrawiam serdecznie.
UsuńBardzo interesujący wywiad.
OdpowiedzUsuńMoże ta książka otworzy nowy rozdziała w Twojej twórczości, ale utwory dla dzieci na pewno będą, byle spotkania z dziećmi wróciły!
Nie lubię planować - jak to się mówi - chcesz rozśmieszyć Boga - opowiedz mu o swoich planach :) Dlatego zostawiam wszystko tak jak jest i niech się dzieje... :)
UsuńBrawo ! Gratuluję Gabrysiu ! Widać, że dzieje się, dzieje... i bardzo dobrze ! Świetny wywiad ! Pozdrawiam :))
OdpowiedzUsuńDziękuję Uluś - ściskam
UsuńNapiszę krótko - POWODZENIA Gabrysiu!!!
OdpowiedzUsuńDziękuję Stokrotko - krótko, ale z JAKĄ mocą :) Pozdrawiam serdecznie.
Usuń