31 stycznia 2022

Strach

Kolejna "Otulanka Gabrysi" gotowa.
To mój sposób na "zagłodzenie" strachów


Ostatnio coraz częściej czytam i słyszę słowa 

„ Boję się” „Paraliżuje mnie strach” „ Co to będzie” itp…

Nigdy przestraszonemu  dziecku nie pokazujesz 

 najgorszego scenariusza,  jaki może mu się przydarzyć.

Odwracasz jego uwagę

-Popatrz, tam na gałęzi śpiewa ptak,

 przynieś książkę poczytamy, 

weź kredki narysujmy coś 

Jest tak? Jest… 

Dlaczego zatem robisz to sobie? 

Dlaczego tkwisz sparaliżowany strachem, 

tworząc najczarniejsze scenariusze? 

Dlaczego szukasz, oglądasz, słuchasz  tego wszystkiego,

 co karmi twój strach. 

A gdyby tak przestać go karmić? 

Z logicznego punktu widzenia - padnie z głodu 

prędzej, czy później. 

On padnie - nie ty. 

Jednak, gdy go już nakarmisz tak, że siła go rozsadzi 

- może być odwrotnie.

Pamiętaj o tym.

22 stycznia 2022

Nie żałuj nigdy nikomu dobrego słowa - ono kiedyś wróci

 Są takie dni , że człowiek sam siebie wpędza w jakiś taki bliżej nieokreślony - lecz wcale niefajny stan. 

Nie lubię takiego stanu, ale nie jestem od niego wolna. 

Przychodzi jakaś nostalgia i nagłe poczucie pustki i takiej 

" nie przynależności" do niczego i nikogo. 

A potem wodospad łez, już leci sam z siebie i końca nie widać. 

I wtedy masz wrażenie, że została Ci tylko... ona

Ale potem przyjeżdża kurier z Poczty kwiatowej i znów wodospad łez. 

Tym razem łez wzruszenia

Bo jednak do kogoś należysz ...



 A potem przychodzi jedno, lub dwa - dobre słowa.

 Czasem tak niewiele potrzeba, by komuś zatrzymać potok łez.


Nie wstydźmy się dobrych słów, one są jak lekarstwo.




20 stycznia 2022

Spotkanie autorskie w czasach pandemii



 I tak można :) 

Kochani za mną pierwsze spotkanie autorskie, dostosowane do czasów, jakie mamy :) 

A to za sprawą Zaczytanej Ewelki, która mnie na takie spotkanie zaprosiła.

Zaczytaną Ewelkę można poznać niżej 

FB KLIK

PROFIL EWELKI 

Strona Zaczytanej Ewelki

Nic nie zastąpi bezpośredniego kontaktu z Czytelnikiem, 

ale powiem Wam - emocje były równie ogromne, albo nawet

 i większe. 

Nie przedłużając - zapraszam z kubkiem kawy lub herbaty, 

bo ( mam nadzieję) zatrzymacie się nieco dłużej. 


LINK DO SPOTKANIA

17 stycznia 2022

Blue monday ?



Poranek na dobre wiadomości


Jak ponuro i ciemno by nie było

gdyby zło napadało wręcz z podwójną siłą

Gdyby ktoś powiedział  

nie widać skrawka nieba

wtedy tylko się uśmiechnąć trzeba

Wtedy popatrz w oczy temu kto 

 smutkiem ciebie zarazić  chce 

i powiedz mu stanowcze NIE

Tam nad chmurami słońce przecież świecić 

nie przestało 

a wiatr kiedyś chmury te rozgoni 

Słońce będzie zawsze na tę chwilę czekało

aż nastanie czarnego poniedziałku koniec

Każdy w sobie taki poniedziałek czasem ma

lecz on nie jest zaraźliwy wcale 

za to uśmiech  słowo ciepłe

 i troska serdeczna 

to lekarstwo na wszystkie do życia 

skierowane żale 

 

12 stycznia 2022

Moje - Uśpione niebo - spisane przez Wydawcę






Z początkiem roku publikujemy cykl wywiadów z Autorami Milliona 🙂
"...jeśli coś nie wychodzi, to trzeba najpierw zadbać o siebie, posłuchać swojej intuicji, bo wszystkie odpowiedzi są w nas, a nie w księdzu. (...) można głośno wyrażać swoje zdanie i nie wolno dać sobie wmówić, że jest się złym człowiekiem. "
💥To słowa niezwykłej kobiety Gabriela Kotas, która wyszła ze swojej strefy komfortu i podjęła bardzo ważny i trudny temat - związku kobiety z księdzem!
Zapraszamy do bardzo osobistego wywiadu:

Studio Million: Na początku prosimy o krótkie odpowiedzi:
a) kawa czy herbata:
- Zdecydowanie kawa. Herbaty nie piję wcale - za to Rooibos - litrami.
b) kot czy pies:
- Pies, nasz nieodżałowany foksterier, Teodor - na zawsze zostanie w naszej pamięci.
c) wolisz sięgnąć po książkę czy włączyć film:
- Oczywiście - książka.
d) kryminał czy romans:
- Romans.
e) uwielbiasz… medytować.
f) nie znosisz… kłamstwa i życia na pokaz.
g) zupa z maggi czy bez:
- Obecnie - bez.

S.M. Gabrysiu, masz na swoim koncie już pokaźny wachlarz swojej twórczości. Kiedyś pisałaś książki dla dzieci oraz wiersze, z czasem zaczęłaś wydawać powieści, które mają coś ważnego Światu przekazać. Skąd taka zmiana obszaru zainteresowań?
Gabriela Kotas: Myślę, że ta zmiana jest wprost proporcjonalna do odwagi, której mam coraz więcej. Dużo w swoim życiu przeszłam i tak, jak kiedyś już opowiadałam, odsłaniałam się bardzo powoli. Najpierw w wierszach - w których każdy mógł wyczytać to, co chciał. Wiersze to też moje życie, chociaż może bardziej - moje emocje. Porównując moje pierwsze wiersze, które były jeszcze pełne nostalgii, żalu i bezradności - do obecnych, sama przed sobą z radością przyznaję: "WOW! Gabryśka - ale zmiana".
W książkach dla dzieci zawierałam to, co sama chciałabym przeczytać jako dziecko. Z ogromną satysfakcją przekonałam się, że zarówno moje pisanie, jak i spotkania autorskie, zdobyły dziecięcą aprobatę. Chętnie też wracałam w czasy swojego dzieciństwa, by je wspominać i uwiecznić.
Teraz nadszedł czas na to, bym odważniej pisała o swoich życiowych doświadczeniach, gdyż jest we mnie coraz więcej odwagi.

S.M.: W swojej ostatniej książce, „Uśpione niebo”, podjęłaś się poruszenia trudnego tematu. Po pierwsze, niespełniona miłość i złamane serce, po drugie, winowajcą uczyniłaś księdza. Czy to świadomy zabieg, który wymyśliłaś na potrzeby fikcji literackiej, czy może ktoś był dla Ciebie inspiracją?

G.K.: Kiedyś, w moim „ poprzednim życiu”, jak je nazywam, czyli przed 40-tką bardzo aktywnie uczestniczyłam we wspólnotach, działających blisko kościoła. Pierwsze takie ostre zderzenie z rzeczywistością miałam podczas wyjazdu na „Oazę”.
Miałam wrażenie, że cała nasza grupa przyjechała tam po to, by ta jedyna - mogła się w nią wtopić. Ale wtedy jeszcze człowiek był pełen ideałów i szybko zapomniał. Potem jednak szybko przekonałam się, że te ideały nie istnieją. Duchowny, któremu kiedyś zaufałam, że uratuje moją rodzinę, dołożył wszelkich starań, aby stało się odwrotnie. Wykorzystał zdobyte zaufanie, moje zagubienie i słabość, by dolać oliwy do ognia, który miał zgasić. A potem? Potem już go nie było, tzn. był i jest dalej, co więcej - broni swoimi naukami „nierozerwalności małżeństwa”. Zastanawiam się czasem - jak długo jeszcze i czy dobrze mu się żyje z poczuciem, że to, co głosi, a co czyni - to dwie różne sprawy.
Wiersz, jakim rozpoczynam książkę "Uśpione niebo", to moje „głośne rozmyślania” na ten temat.
Co straciłam i co zyskałam? Teraz już trudno się nad tym zastanawiać. Gdyby nie te wszystkie wydarzenia, pewnie byłabym teraz w całkiem innym miejscu. Widać tak miało być i jestem za to wdzięczna. Jednak nie każda z historii kończy się podobnie jak moja. Znam historię, zakończoną chorobą psychiczną porzuconej przez księdza kobiety, znam też taką, która zakończyła się samobójstwem. Ile jest takich historii?

S.M. W jednym z postów napisałaś: „Czas przerwać milczenie”. Przybliż Czytelnikom, co konkretnie miałaś na myśli?

G.K.: I tu nawiążę do poprzedniej odpowiedzi. Czas przerwać milczenie - dlaczego o tym głośno się nie mówi?! Myślę, że dlatego, że większość kobiet uwikłanych w związki z księżmi, jest mężatkami i one żyją tym swoim podwójnym życiem w ciszy, nie mając komu się zwierzyć. Bo przecież tak łatwo jest innym od razu osądzać - grzesznica. Tak są zmanipulowane, że nawet gdy zostają porzucone, nie mają odwagi się odezwać. Ktoś w recenzji książki tak pięknie napisał, że zaczyna się mówić o pokrzywdzonych dzieciach, a co z tymi kobietami?
I nie chodzi tu o to, bym broniła kobiet, które zdradzają swoich mężów, bo to jest osobny temat. Wiele mężatek żyje w nieszczęśliwych związkach, jednak różnych przyczyn, zazwyczaj religijnych, chcą uniknąć rozwodu i rozpadu rodziny. Zdarza się, że wtedy szukają pomocy u księży, co czasem przynosi opłakane skutki.
Są też i wolne kobiety, które dopiero co szukają swojej drugiej połówki. Duchowny nie powinien dawać nadziei żadnej kobiecie a jeśli już tak się stanie (niektórzy mijają się jednak z powołaniem), wziąć odpowiedzialność za swoje czyny i zerwać z kapłaństwem. W przeciwnym wypadku wszystko co robi jest zakłamaniem, mówiąc bardzo delikatnie, szkodzi zarówno kobiecie, z którą się spotyka, jak i całej religii katolickiej.
Nikt nie zrozumie takiej kobiety lepiej niż druga kobieta, po podobnych przejściach, więc myślę że czas przerwać milczenie i wzajemnie się odnaleźć i ratować to - co jest do uratowania, poprzez wzajemne wsparcie i zrozumienie. Piszcie do mnie, lub w komentarzach, jeśli tylko macie ochotę.

S.M.: Czy to prawda, że jesteś jedną z bohaterek „Uśpionego nieba”?

G.K.: Myślę teraz, w której z bohaterek mnie nie ma (śmiech). Chyba jestem po trochę w każdej z nich. Najwięcej jest mnie w Annie, ale widzę siebie również i w Grażynce , która kiedyś ciągnęła „za uszy” swoją przyjaciółkę, by jej pomóc wyprostować ścieżki. Jestem i w cioci Marii - szydełkującej godzinami chusty, no i oczywiście w wyjeżdżającej na Wschód Aldonce, masującej stopy tamtejszym mieszkańcom.

S.M. : Czy poprzez swoją twórczość odczuwasz w sobie pewnego rodzaju misję? Czy masz może innego rodzaju cel bądź motywy?

G.K. : Ja wiem, że każdy ma do przebycia swoją drogę i przeszkody do pokonania, ale mnie osobiście kiedyś zabrakło takiej „ Gabrysi” która napisałaby książkę o tym, że trzeba zawalczyć o siebie, o swoje życie, że „z pustego i Salomon nie naleje”. O tym, że jeśli coś nie wychodzi, to trzeba najpierw zadbać o siebie, posłuchać swojej intuicji ,bo wszystkie odpowiedzi są w nas, a nie w księdzu. O tym, że można głośno wyrazić swoje zdanie i nie wolno dać sobie wmówić, że jest się złym człowiekiem.
Ja tego kiedyś nie wiedziałam, teraz to wiem i jeśli na świecie jest chociaż jedna kobieta, która po przeczytaniu którejś z moich książek uwierzy w siebie, to moja misja będzie spełniona.

S.M.: Jakie są Twoje dalsze plany w obszarze pisarstwa?

G.K.: Myślę, że wiersze zostaną, bo one są potrzebą chwili. To taki mój wentyl dla emocji. Do pisania dla dzieci raczej już nie wrócę, chociaż nie mówię „nigdy”. Po wydaniu „Uśpionego nieba” widzę, że to jest moja droga. Piszę teraz drugą część, bo ta historia musi mieć swoje zakończenie, a potem… Potem z pewnością przyjdzie kolejne natchnienie i dowiem się - co dalej. Nauczyłam się już nie planować, tylko iść za głosem serca.

S.M. Dziękujemy pięknie za wywiad i życzymy nieustających natchnień



03 stycznia 2022

Kolejne urodziny?



Dziś jakby moje drugie w roku urodziny.

 17 - te urodziny.

Życie składa się z wyborów i decyzji. 

Często przez długie  lata mamy żal do siebie, 

za podjęcie takich, a nie innych decyzji. 

Zrozumiałam jednak, z wielką pokorą 

i z wybaczeniem samej sobie, 

że na tamten czas, na tamten stan i na tamtą wiedzę,

 a raczej niewiedzę - na  podjęcie innej decyzji 

stać mnie nie było. 

Dużo wspomnień i dużo wzruszeń, lecz nie ma już obwiniania. 

Jest współczucie - dla tamtej kobiety, 

wypełnionej po brzegi lękiem, 

której wtedy nikt nie podał ręki ,

 nawet ona sama sobie. 

Ktoś zrobił to za nią. Ktoś kto wiedział co robić...

Siadam dzisiaj w tamtej taksówce obok niej, 

zapłakanej , zalęknionej i zagubionej, trzymającej w dłoni 

zmiętą kartkę z adresem , którą kiedyś dostała 

ze słowami - „gdy nie dasz rady - przyjedź”

Jedna wyciągnięta dłoń, jedno otwarte serce - wielkie serce sprawiły, 

że narodziła się na nowo.

Dzisiaj przytulam ją do serca , czując wyraźnie

 jej drżenie , jej samotność i jej zagubienie.

 Głaszczę po głowie i mówię 

„ nie lękaj się, będzie dobrze, zobaczysz”


 Dzisiaj z perspektywy tych 17 lat widzę, że to wszystko musiało się wydarzyć, 

bo był jeszcze plan na moje życie, 

którego mogło już nie być i nikt by nawet nie pamiętał.

 Chociaż komuś łatwiej może byłoby… na grób… niż do mnie…

Ale to już nie jest mój wybór. 


Wczoraj usłyszałam takie zdanie 

„ Przejmuj się tylko tym jak się czujesz - bo to jest odpowiedź”

Czuję wdzięczność za to, że od samego zera zbudowałam wszystko od początku ,

 a mało tego - z ogromną nadbudówką :) 

Za tę dłoń, za to serce i za karteczkę z adresem  dzisiaj po raz kolejny DZIĘKUJĘ 

Dziękuję wszystkim tym, którzy stanęli na mojej drodze ,

 na mojej nowej drodze i tym którzy ze mną zostali.

Tych drugich jest bardzo niewielu, bo przecież osądzić jest najłatwiej...